Posiadanie psa w Niemczech - kosztowna sprawa. Nieszczęśliwy wypadek Gaji..

Miało być o świadczeniach rodzinnych, ale to następnym razem, gdyż w chwili obecnej myśli w mojej głowie zakrząta stan zdrowotny naszego przyjaciela domu- psiaka, który wabi się Gaja.
 Może na początek opiszę jakich spraw należy dopilnować, żeby legalnie posiadać psiaka w Niemczech, a dalej co takiego się wydarzyło naszej labradorce..

Gaję kupiliśmy jeszcze mieszkając w Polsce, także chcąc ją sprowadzić do nas musieliśmy spełnić kilka warunków, mianowicie:

Po pierwsze szukając mieszkania do wynajęcia musieliśmy robić to z myślą o piesku. Właściciel mieszkania musiał wyrazić zgodę na psa. Okolica też nie była bez znaczenia, ważne było miejsce, gdzie można wyprowadzać psa, najlepiej w pobliżu, żeby w razie potrzeby z dzieckiem na ręku i psem na smyczy, nie biegać w poszukiwania odpowiedniej "toalety" ;)

Po drugie przed wyjazdem z Polski musieliśmy Gaję zabrać do weterynarza, w celu zaczipowania, szczepienia, odrobaczenia i wyrobienia europejskiego paszportu.

Po trzecie po przyjeździe do Niemiec trzeba było zgłosić pieska w ratuszu. By móc ją zameldować musieliśmy spełnić szereg wymogów. Między innymi, jedno z nas-padło na męża ;) Musiał zrobić tzw "Hundeführerschein" czyli po naszemu dosłownie tłumacząc"prawo jazdy na psa". Dokument był potrzebny z tego względu, że labradory to rasa psów dużych i chcąc posiadać takiego psiaka należy udowodnić, że sobie z nim poradzimy. Wyrobienie takiego dokumentu wymaga wizyty u niemieckiego weterynarza, zaliczenie testu. Czyli mąż musiał przygotować się do testu sprawdzającego jego wiedzę oraz oczywiście za to zapłacić, nie pamiętam już dokładnie ile to było, ale coś ponad 100 eu ;) Po zaliczeniu testu otrzymał karteczkę od weterynarza, że sprawa załatwiona. Następnie musieliśmy wykupić obowiązkowe ubezpieczenie od odpowiedzialności cywilnej tzw Haftpflichtversicherung dla Gaji - koszt ponad 40 eu na rok. Zebrane dokumenty należało w ciągu miesiąca dostarczyć do ratusza. Tam otrzymaliśmy medalik z numerem podatku tzw. Steuernummer do przyczepienia na obrożę oraz rachunek za owy podatek czyli  48 eu na rok. 
Mniej więcej tak to wyglądało u nas. 

Teraz przejdę do mniej przyjemnej sprawy, czyli stanu zdrowia naszego pieska. Gaja ma prawie 6 lat, a jeszcze do niedawna  miała zachowanie młodego psiaka. Na początku stycznia z dnia na dzień,  zaczęło się coś dziwnego z nią dziać. Zawsze była wyjątkowo żywa, ciekawska i nie potrafiła chwili usiedzieć w jednym miejscu. Pewnego dnia ni z tego ni z owego zaczęła dziwnie piszczeć jak próbowałam ją dotknąć z tyłu. Obserwowałam ją cały dzień, bo zachowywała się nietypowo: popiskiwała, mało się ruszała, niezbyt chętnie wychodziła na dwór. Na drugi dzień wszystko się powtórzyło, pomyślałam, że ma problem z wypróżnieniem, bo na ciele nie miała znaku, który by wskazywał na jakieś skaleczenie czy uraz. 
Jak tylko to było możliwe, mąż zabrał ją do weterynarza. Po zbadaniu i zrobieniu prześwietlenia zdiagnozowano narośl na tylnym stawie biodrowym. Jeszcze tego samego dnia, pani weterynarz zdecydowała, że spróbują tę narośl wyssać za pomocą "strzykawy". Po zabiegu mieliśmy  pieska obserwować i przyjechać za dwa dni na kontrolę. Po kolejnym badaniu i prześwietleniu, rzekoma narośl zniknęła, dostaliśmy 2 syropki, które mieliśmy podawać przez 10 dni i po tym czasie miała być kolejna kontrola. 
Wydawało się, że już jest wszystko dobrze, Gaja dochodziła do siebie, a tu nagle po 2 dniach wyszła jej jakaś dziwna opuchlizna na kręgosłupie i jej stan pogarszał się z dnia na dzień, do tego stopnia, że wstawała tylko na "toaletę", a przy tym niesamowicie piszczała i skomlała. Coś okropnego, jeszcze nigdy nie widziałam u niej takiego cierpienia. Po kilku dniach nie chciała już wstać, ani się wypróżnić, jadła tylko jak postawiłam jej  miskę pod nos.Trafiło akurat na weekend :( Po weekendzie mąż od razu pojechał z nią do innego weterynarza, specjalisty od stawów itp. Do badania musiał podać narkozę, bo nie było możliwości, aby ją dotknął, tak bardzo skomlała. Kolejna diagnoza, to wypadnięcie dysku w odcinku lędźwiowo-krzyżowym kręgosłupa :( Możliwości leczenia- pierwsza przez podawanie leków i brak ruchu. Druga operacja- koszt (xxx)eu ! (nie podaję ceny, bo nie mieści się ona w budżecie, którym dysponujemy) ;( 
Jak na razie od dwóch tygodni prowadzimy terapię lekami, tabletki przeciwbólowe plus uspokajające. Niestety leki od poprzedniego weterynarza nie były dobrze dobrane. Więc cała diagnoza, leki i koszt wizyty poszedł na marne. Skutki obecnej kuracji trudno określić, bo piesek leży całe dnie i noce, rusza się tylko, aby się wypróżnić. Są dni takie, że strasznie cierpi mimo silnych lekarstw, że już tracę nadzieję,  że będzie lepiej np. wczoraj był taki kryzysowy dzień, a są takie chwile, że jest w miarę ok, tylko lekko popiskuje tj dzisiaj. 
Jest to dla nas bardzo trudny okres, człowiek chce coś zrobić,zmienić a nie ma takiej możliwości... Dzisiaj mamy kolejną wizytę u weterynarza, zobaczymy co nam powie.... 
Podsumowując, posiadanie pieska w Niemczech jest bardzo kosztowną sprawą i można by skłonić się ku stwierdzeniu, że wręcz luksusem, na który mogą pozwolić sobie zamożni ludzie... 
Tym smutnym akcentem kończę dzisiejszy wpis. Jedyne o co chciałabym Was prosić to trzymajcie kciuki za Gaję, aby jej się udało w jakiś cudowny sposób z tego wyjść. 
Pozdrawiam Was serdecznie.

Oto nasz Gaja


Komentarze

  1. Labradory to psy obarczone genetycznymi chorobami. Rasa popularna i rozmnażana do potęgi. Podobna sprawa jest z owczarkami niemieckimi. Jak się chce zdrowego psa to najlepiej celowac w kundelka ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. dla psa z wypadniętym dyskiem tak jak dla człowieka - najlepszy będzie kręgarz!

    OdpowiedzUsuń
  3. Zabrać psa do kręgarza! najlepiej do Polski,przecież tabletki tylko maskują ból ale nie leczą!biedna psina, moja siostra ma taki sam przypadek pies jest pod nadzorem b.dobrego weterynarza i przechodzi rehabilitację!

    OdpowiedzUsuń
  4. Tez tak uważam jedzcie do polskiego lekarza niemcy kiepsko lecza ludzi a co dopiero psiaki

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Świadczenia rodzinne w Niemczech - gdzie, co i jak?

Kupno domu w Niemczech- od czego zacząć...

Praca w niemieckim przedszkolu dla wychowawcy